czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 9

     No to jest kolejny odcinek. :P Zapraszam do czytania i komentowania :P 
Odcinek dedykuje Michasi, która dopinguje mnie w pisaniu ksiazki oraz innym osobom, które mi pomagają :P  Wszytskim czytelnikom dziękuję :D 
Miłego czytania :D


"Bo nigdy nie pozwolę wam patrzeć na mój upadek." ~ "Ostatnia Spowiedź"



            Olivię obudziło ciągłe pikanie. Otworzyła oczy i ujrzała jasne pomieszczenie. Za jasne jak na jej oczy. Próbowała się podnieść, ale coś ją unieruchomiło. Rozejrzała się. Do lewej ręki miała podpięte przeróżne kabelki. Prawa ręka była usztywniona, a prawa noga była w gipsie. Głowa strasznie ją bolała. Usłyszała jak ktoś otwiera drzwi. Odwróciła głowę w prawo. Ujrzała twarz niewysokiej młodej kobiety.
- Dzień dobry. - powiedziała wesoło. - Jak miło, że pani już się obudziła. Czy mam zawołać bliskich, czekających od trzech dni na korytarzu? - zapytała podchodząc.
- Jakich bliskich? - zapytała spoglądając na pielęgniarkę.
- Odkąd przywieziono panią do szpitala, jest z panią narzeczony. Codziennie przynosi pani kwiaty. - powiedziała pani o zielonych oczach i spojrzała na szafkę przy łóżku.- Tym razem dziś przyniósł pani róże herbaciane.
              Osiemnastolatka spojrzała na stolik. Rzeczywiście były tam herbaciane róże. Zastanawiała się, kto mógł jej przynieść te kwiaty.
- Czy może pani zawołać tych znajomych?- zapytała podnosząc się na poduszce.
- Oczywiście. - powiedziała i pomogła jej się podnieść. Potem wyszła. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i weszło kilka osób.
- Cześć. - powiedział Bill, za nim wszedł jego bliźniak Tom, oraz przyjaciele Andrea i Kasper, na samym końcu weszła pani Simone. To ona jako pierwsza się odezwała i podeszła do niej.
- Oh, słońce jak się cieszę, że już się obudziłaś. Kiedy cię znalazłam byłaś w tak złym stanie. Policja była kilka razy...
- Mamo!- upomniał ją szybko Bill.
- Przepraszam. - powiedziała.
- Jaka policja? - zaciekawiła się czerwonowłosa.
- No bo... - zaczął speszony Bill. - Bo ty wpadłaś pod samochód, co nie? No i to ja prowadziłem, ludzie, którzy byli świadkami zadzwonili po policję. Opisali ciebie i teraz chcą znać twoją wersję wydarzeń. - powiedział ze spuszczoną głową.
            Teraz jak na zawołanie, ktoś zapukał do drzwi sali. Weszło dwóch policjantów.
- Dzień dobry. - powiedział ten, który wszedł pierwszy. Był to mężczyzna w średnim wieku. Zanim wszedł jeszcze jeden policjant. Był o wiele młodszy od tego pierwszego.
- Dzień dobry. - powiedzieli wszyscy chórem.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale czy mogli byśmy porozmawiać z pacjentką?- zapytał aspirant. Wszyscy goście skierowali się w stronę wyjścia. Po chwili sala jednoosobowa była pusta.
- Jestem starszym aspirantem Marco Blacep, a to jest...
- Młodszy aspirant Kamil Jocob. - powiedział młodszy mężczyzna, przerywając.
- Tak, właśnie. Jeżeli się pani domyśla, przybyliśmy tu w sprawie wypadku, w którym pani ucierpiała. Zgadza się?
- Tak- powiedziała odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Wiedziała, że właśnie nadszedł czas wyznania całej prawdy. Aspiranci zadadzą jej pytanie jak się nazywa i dowiedzą się, że to jej poszukiwali od ponad siedmiu miesięcy.
- W takim razie, czy mogę spisać pani zeznania?- zapytał młodszy aspirant.
- Tak.
- Pani godność?- zapytał policjant. Via westchnęła głośno.
- Olivia Fontin. - powiedziała, a funkcjonariusz zanotował.
- Fontin? - zapytał starszy mężczyzna.
- Tak, Fontin. - odpowiedziała.
- Ja znam to nazwisko...- powiedział zamyślony starszy mężczyzna.
- Nasz oddział poszukuję kogoś o takim nazwisku. Jeżeli się nie mylę to od …
- Od ponad siedmiu miesięcy?- wtrąciła się pacjentka.
- Tak jakoś tak. A skąd pani to wie?
- Bo to ja. - powiedziała poważnym tonem i odwróciła się twarzą w stronę funkcjonariuszy.
- Jak to pani? To ja niezwłocznie muszę zadzwonić do pani rodziny. Pewnie się martwią.
- Ale nie ma takiej potrzeby. Mam już ukończone osiemnaście lat.
          Chwilę siedzieli jeszcze u niej. Po piętnastu minutach wyszli. A dziewczyna odetchnęła z ulgą. Sprawdzili wszystko to co powiedziała im nastolatka i okazało się być to prawdą.
                Po tym wszystkim Olivia kazała zaprosić do siebie tylko Billa.
- Jestem. - powiedział wchodzący chłopak. - Coś się stało? Tak długo cię męczyli. - powiedział zmartwionym głosem.
- Musiałam im wszystko opowiedzieć.
- Jak to?- zdziwił się czarnowłosy chłopak.
- Skojarzyli nazwisko. - wytłumaczyła.
- Jakie nazwisko?- zapytał siadając na skraju łóżka.
- Moje nazwisko. Skojarzyli mnie, po nazwisku.
- Ale teraz jest już dobrze?- zapytał z nadzieją wokalista.
- Tak. - powiedziała i odwróciła się głową do okna.
- To dobrze.- powiedział z uśmiechem Bill.
                Przeszkodziła im wchodząca właśnie młoda pielęgniarka. Popatrzyła przez chwilę na siedzącego na łóżku chłopaka i powiedziała, że na łóżku się nie siedzi. Po czym odezwała się jeszcze raz, mówiąc, że pacjentka musi już odpocząć. Chłopak kiedy odchodził jeszcze usłyszał słowa dziewczyny.
- Bill, dziękuje ci za kwiaty.
            Pielęgniarka posprawdzała wszystkie aparatury i kazała jej odpoczywać. Po kilku minutach przyszedł lekarz. Również posprawdzał aparatury. Zapisał coś jeszcze w karcie pacjentki.
- Panie doktorze?- zapytała cicho dziewczyna.
- Słucham, panienko?- to powiedziawszy odłożył kartę i zwrócił wzrok na leżącą dziewczynę.
- Kiedy będę mogła wyjść?
- Nie tak prędko. - powiedział starszy mężczyzna.
- To jak długo to potrwa?
- Rozumiem, że rodzina czeka, narzeczony się martwi, ale tak szybko pani stąd nie wypuszczę. - powiedział z wielkim uśmiechem. - Jeszcze musi wytrzymać pani kilka dni. A teraz proszę odpoczywać. - to powiedziawszy wyszedł na korytarz.
                Osiemnastolatka westchnęła głośno. Nie wiedziała czy da radę wytrzymać w tym okropnym miejscu jeszcze kilka dni. Postanowiła jak najszybciej się stąd ulotnić. Choć jakiś wewnętrzny głos w jej głowie mówił jej, że ucieczka ze szpitala nie jest dobrym rozwiązaniem.
                W takim bądź razie dziewczyna została w szpitalu kolejne dwa dni. Trzeciego dnia odkąd odzyskała przytomność, wypisała się na własne żądanie. Ubrawszy się w przyniesione rzeczy od Andrei wyszła ze szpitala. Czerwonowłosa skierowała się w przeciwnym kierunku, co jej odwiedzający znajomi. Niestety nie zdołała daleko odejść, ponieważ miała nogę w gipsie i Bill zdołał ją w porę złapać. Zaprowadził ją do samochodu Toma. Wsiadł z nią na tylne siedzenia. Czarnowłosy chłopak siedział po jej lewej stronie, zaś po prawej siedziała Andrea. Z przodu siedział Kaspar. W takim składzie ruszyli w stronę domu. Olivia próbowała się dowiedzieć gdzie chcą ją wywieść, ale niestety się nie dowiedziała.
                Auto zatrzymało się dopiero przed domem bliźniaków. Dziewczyna posłusznie wysiadła i poszła za całą grupą w stronę domu. Wszyscy weszli i od razu skierowali się do salonu. Nastolatka wolnym krokiem również weszła do pomieszczenia. Zauważyła, że jej ulubiony fotel jest wolny więc pewniejszym krokiem skierowała się do niego. Kiedy już miała usiąść coś cicho zaskomlało. Odwróciła się i zobaczyła leżącego Mikiego. Jednym ruchem wzięła go na ręce i przytuliła do siebie. Szczeniak od razu ją rozpoznał i zaczął wesoło szczekać i merdać ogonkiem. Via zaśmiała się cicho pod nosem i usiadła na fotelu. Psa usadowiła sobie na kolanach. Od razu znalazł dla siebie wgłębienie między jej nogami i się położył. Najwidoczniej nie miał zamiaru zmieniać miejsca.
                Z kuchni było słychać jakieś hałasy i po chwilę wyłonił się Gustav w różowym fartuszku. Uśmiechnął się do wszystkich, a po chwili zwrócił uwagę na siedzącą dziewczynę. Natychmiastowo zdjął z siebie odzienie, które wcisnęła mu pani Simone. Podszedł do dziewczyny.
- Cześć! Jak się czujesz? - zapytał i uśmiechnął się ukazując jej swoje równe zęby.
- Hej, G...Eee... Hej, a dobrze. - powiedziała i próbowała sobie przypomnieć imię chłopaka.
- Gustav. Jestem Gustav. - powiedział z kolejnym uśmiechem i z powrotem skierował się do kuchni.
- Powiem reszcie, że już jesteście.
                   Chłopak w okularach wyszedł i kilka minut później wrócił zresztą załogi, czyli właścicielem śpiącego jej na kolanach psa i mama bliźniaków. Pierwsza do niej podeszła pani Simone. Blond włosa kobieta wyściskała ją i ucałowała, mówiąc, że się cieszy iż jest zdrowa i nic poważniejszego jej się nie stało. Po czym zniknęła w kuchni z Gustavem.
- Widzę, że znalazłaś już sobie pocieszenie?- zapytał siadając na oparciu fotela na którym siedziała.
- To on znalazł mnie. - powiedziawszy to automatycznie uśmiechnęła się.
- Usiadłaś na moim miejscu. - powiedział i oparł nie o zagłówek fotela.
- To mam zejść?- zapytała i lekko się odsunęła, a ręka chłopaka zsunęła się z oparcia, a co za tym idzie zsunął się i on, wpadając za nią.
- Nie za wygodnie? - zapytała dziewczyna z coraz to bardziej inną miną z bólu.
- Wygodnie. - powiedział chłopak ze śmiechem w głosie.
- Hagen!- krzyknęli wszyscy zebrani naraz.
- To ją boli. - powiedział nie kto inny jak Bill. Basista natychmiast poderwał się na równe nogi i ukucnął obok niej.
- Boże przepraszam!- powiedział, głosem takim, że słychać było iż jest mu bardzo przykro z tego powodu. Olivia wzięła kilka głębszych wdechów i uspokoiła swój oddech. - Naprawdę nie chciałem.
- Dobra... nic się nie... stało.- odpowiedziała z przerwami na oddechy. Teraz oparła się delikatnie i przymknęła oczy. Lecz za chwilę je otworzyła ponownie i spojrzała na swoje kolana. Miki wpatrywał się w swojego pana i zaczął przeraźliwie szczekać. Nastolatka znów się nachyliła i tym razem uspokoiła psa.
- Miki, nic się nie stało. - powiedziała i wzięła szczeniaka na ręce.
- Dobrze dzieci, obiad już gotowy. Zapraszam po odbiór talerzy. - zawołała pani Simone. Wszyscy zaczęli się zbierać w stronę kuchni. Wszyscy prócz Olivii. Nie była głodna, a i również nie miała zamiaru się pchać z kulami do i tak małej kuchni. Więc i tak oto zajęła się małym Mikim. Cały czas go głaskała i obdarowywała innymi pieszczotami. Na co ten z chęcią przystał.
               Wszyscy jak weszli do kuchni, tak również równo z niej wyszli. Każdy z pełnym talerzem pysznego jedzenia, które pachniało niesamowicie. Na samym końcu przyszła pani Simone z dwoma talerzami. Jeden podała nastolatce wraz ze sztućcami.
- Proszę drogie dziecko. Musisz być strasznie głodna. To szpitalne jedzenie pewnie jest okropne. - powiedziała zatroskanym głosem kobieta.
                      Czerwonowłosa tylko westchnęła głośno i wzięła od kobiety talerz. Odstawiła go na oparcie po prawej stronie i odwinęła podane jej sztućce. Jako, że prawą rękę miała usztywnioną nie mogła nią jeść. Musiała sobie poradzić jakoś lewą ręką. Niezdarnie zaczęła nabijać jedzenie na widelec. Zjadła kilka rzeczy z talerza i zdała sobie sprawę, że jest jednak bardzo głodna. Kiedy chciała rozszczepić kawałek mięsa, całe jedzenie znajdujące się na talerzu zsunęło się na podłogę.
                      Nastolatka wydała z siebie dźwięk przerażenia. Bill, który siedział obok niej spojrzał na nią, a potem na swoje buty. Uśmiechnął się i odstawił talerz. Jego mama również zrobiła tak samo. Szybkim krokiem weszła do kuchni i po chwili wróciła z małą miotełką. Wokalista zaś wrócił już bez butów, ale za to z koszem na śmieci. Dziewczyna patrzyła jak rodzicielka bliźniaków sprząta.
- Przepraszam, jestem niezdarą. - powiedziała dziewczyna, a żołądek jej się odezwał. Zacisnęła oczy, a w myślach pluła sobie w brodę.
- Bill zostaw to. - powiedziała Simone cicho do Billa. - Przynieś nową porcję.
                 Chłopak zostawił mamę i ruszył cicho do kuchni. Po chwili wrócił z nowym obiadem dla nastolatki. Podał go jej, a ona wzięła talerz trzęsącymi się rękoma. Długo go nie potrzymała bo natychmiast Georg zabrał jej go z rąk.
- Zjesz przy stole tym razem. - powiedział i uśmiechnął się.
- A mi się tu tak wygodnie siedzi. - odpowiedziała, ale grzecznie zaczęła się podnosić. Wzięła swoje kulę i poszła z basistą do kuchni. Miki poszedł za nastolatką.
                     Gdy para znajomych weszła do kuchni dziewczyna od razu zabrała się do jedzenia. Tym razem nic jej z talerza nie uciekało. Za to długo włosy chłopak usiadł naprzeciwko czerwonowłosej nastolatki i wpatrując się w jedzącą dziewczynę zamyślił się. Po krótkiej ciszy Olivia nie wytrzymała i odezwała się.
- Czemu ni się tak przyglądasz?- zapytała.
- Słucham? Mówiłaś coś?- powiedział po chwili.
- Pytałam dlaczego mi się przyglądasz?
- Przepraszam, po prostu zawiesiłem wzrok.
- Aha.
- A czy mogę o coś zapytać?- spytał trochę mieszany.
- Oczywiście. - powiedziała z pełnymi ustami.
- Czy to prawda, że... - zrobił pauzę i popatrzył za okno. - Że ty jesteś...
- Bezdomna?- dokończyła za niego.
- No... Tak.
- Nie.- odpowiedziała spokojnie.
- Jak to?- zdziwił się – Przecież Bill mi powiedział w sumie niechcący...
- Nie tłumacz się. Ja po prostu uważam, że mój dom jest tam gdzie ja jestem. - powiedziała z uśmiechem.
- Okey, rozumiem. - powiedział ze śmiechem.
                      Chwilę jeszcze rozmawiali i dziewczyna skończyła obiad. Basista zabrał od niej talerz, a pies wdrapał się po jej nodze i usiadł na kolanach. Wtulił się w nią i po chwili było słychać ciche pochrapywanie.

                                                         JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ

- Jak to zwiała?- zapytał wkurzony wokalista do trzymanego w dłoni aparatu.
- Powiedziała, że chce do toalety. A ja raczej z nią nie wejdę do damskiej.- powiedział również wkurzony basista.
- Czy ona naoglądała się cholernego Zmierzchu?- zapytał retorycznie.
- A czemu Zmierzchu, akurat?
- Bo tam główna bohaterka również tak zrobiła...- odpowiedział wokalista.
- A skąd wiesz? Oglądałeś?- zapytał ze śmiechem w głosie Georg.
- Musiałem Ivet nalegała.- odpowiedział. - Szukaj jej jak znajdziesz to daj znać, abym się nie martwił.
                   Kiedy basista jej szukał, ona akurat wsiadała spokojnie do autobusu. Wiedziała, że źle zrobiła, ale musiała tak postąpić. Nie mogła już dłużej siedzieć im na głowie. Minęła dwa przystanki i wysiadła. Była ładna pogoda mimo, że wielkimi krokami zbliżała się jesień. Ubrana była w cieplejszy męski sweter, który wzięła od Georga. Zdjęła go i schowała do plecaka. Rozejrzała się i dosłownie nie wiedziała gdzie jest. Nie znała tej części miasta. Było to chyba przedmieście. Wzruszyła tylko ramionami i poszła przed siebie. Ona zawsze się odnajdzie. Z wielkim uśmiechem na twarzy szła przed siebie. Miała plany na przyszłość. Chciała się poprawić i już nie kraść. Musiała znaleźć jakieś małe mieszkanie i planować co dalej. Nie wiedząc kiedy zapadł zmierzch i Via nie zdążyła znaleźć dla siebie noclegu. Zdała sobie sprawę, że ten dzień minął szybciej niż by tego chciała.
                  Olivia chciała zawrócić, ale nie wiedziała gdzie jest, anie jak tu trafiła. Nie było, żadnych lamp. Beż oświetlenia wydawało jej się tu tak bardziej ciemno. Przystanęła by się rozejrzeć. Ale zamiast się skupić na tym gdzie jest usłyszała jakieś ciche śmiechy. Zbliżały się coraz szybciej. Dochodziły zza jej pleców. Odwróciła się i ujrzała trzech mężczyzn. Przyjrzawszy się im stwierdziła, że są oni pijani. Nastolatka tylko westchnęła. W tym samym momencie środkowy mężczyzna akurat ją zauważył. Zatrzymał towarzyszy i pokazał na nią głową. Po chwili dało się słychać głupi śmiech. Ruszyli w jej stronę szybkim krokiem. Dziewczyna znów tylko westchnęła i pokiwała głową. Jeszcze szybciej się rozejrzała i zauważyła, że ma tylko jedno wyjście. Ruszyła spokojnym krokiem w lewo. Jedyną uliczkę, która była wolna. Mężczyźni ruszyli za nią.
- Nie uciekaj cukiereczku!- zawołał jeden z nich.
                 Uliczka była za mała i trzech pijanych bardzo szybko znaleźli się przy niej. Zastawili jej drogę.
- No to co maleńka, zabawimy się?- zapytał ten sam co wcześniej. Via nic się nie odzywała. Nawet się nie bała. W pewnym momencie zaśmiała się głośno.

- Zaboli. - powiedziała i środkowego mężczyznę z całej siły kopnęła w najczulsze miejsce. Faceta po prawej stronie uderzyła z lewej ręki, a trzeci zamachnął się i próbował ją uderzyć, lecz dziewczyna uchyliła się i jego ręka wylądowała na ścianie. Osiemnastolatka wyminęła ich i zaczęła biec w stronę wyjścia z uliczki. 

8 komentarzy:

  1. Chociaż tyle dobrze, że laska potrafi się obronić :D Ale ona tak ciągle ucieka i ciągle pakuje się w jakieś tarapaty. Usiadłaby choć raz na dupie o. Najlepiej wychodzi na tym, gdy jest u Kaulitzów ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no no :D Jest coraz ciekawiej <3 I dziękuję za dedykację ^*^ Czuję się wyróżniona :D Właśnie ... Czy ona zawsze musi uciekać ? xD Będzie najlepiej jak bliźniaki ją zwiążą i zamkną w szafie ! XD Moze nie ucieknie :33 I ten wątek w szpitalu :) Bardzo fajnie napisany, pomysłowy :D Tak bardzo nie mogę się doczekać tej książki no i oczywiście następnego rozdziału ^*^ Pozdrawiam! /M

    OdpowiedzUsuń
  3. moje ulubione opowiadanie :D czekam na następny odcinek :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, mega, niesamowite itp.
    Kocham to opowiadanie i w końcu jest rozdział <3
    Teraz zostało czekać na next'a :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
    Kochająca Żelki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Bill jako narzeczony? Na to bym nie wpadła! Od kiedy on tak swoim małym mózgiem potrafi pracować? :D Nie no, żartuję :P
    Wiesz co mnie wkurza? Że Via ciągle ucieka! Naprawdę mnie to wkurza. Co ona ma w głowie?!
    Przynajmniej umie sie bronić...chociaż mam nadzieję, że nie będzie musiala więcej tego robić.
    Pozdrawiam
    Ellie O'D :***************8

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Bill ja bym nie przecierpiała gdyby osoba, która mnie zna kazał mi oglądać Zmierzch. No tak Hagen taki na luzie, trochę zamyślony, ale przynajmniej jest sobą. Uciekła...dlaczego? I dokąd? Plus za to, że potrafi się sama bronić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uciekła. Znowu?! Ja już nie miałabym siły jej gonić. :P Ona najwidoczniej nie potrzebuje pomocy - umie się sama obronić - a oni jej tylko przeszkadzają. Zostawiłabym ją na lodzie i czekała aż do mnie wróci. :P Chociaż Bill to pewnie nie wytrzyma, w końcu jest jej narzeczonym. A ona nic na ten temat nie myślała, hm. ^^ Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jpr, kiedys zwariuję z tą dziewczyną. uciekanie to chyba jej hobby xd
    rozwala mnie fakt, ze Bill podaje sie wszedzie za narzeczonego Oli, a jescze ze soba nie porozmawiali xd
    dobrze, ze dziewczyna sie obroniła, kamien z serca

    KBill

    OdpowiedzUsuń