No to jest kolejny odcinek. :P Zapraszam do czytania i komentowania :P
Odcinek dedykuje Michasi, która dopinguje mnie w pisaniu ksiazki oraz innym osobom, które mi pomagają :P Wszytskim czytelnikom dziękuję :D
Miłego czytania :D
"Bo nigdy nie pozwolę wam patrzeć na mój upadek." ~ "Ostatnia Spowiedź"
Olivię
obudziło ciągłe pikanie. Otworzyła oczy i ujrzała jasne
pomieszczenie. Za jasne jak na jej oczy. Próbowała się podnieść,
ale coś ją unieruchomiło. Rozejrzała się. Do lewej ręki miała
podpięte przeróżne kabelki. Prawa ręka była usztywniona, a prawa
noga była w gipsie. Głowa strasznie ją bolała. Usłyszała jak
ktoś otwiera drzwi. Odwróciła głowę w prawo. Ujrzała twarz
niewysokiej młodej kobiety.
-
Dzień dobry. - powiedziała wesoło. - Jak miło, że pani już się
obudziła. Czy mam zawołać bliskich, czekających od trzech dni na
korytarzu? - zapytała podchodząc.
-
Jakich bliskich? - zapytała spoglądając na pielęgniarkę.
-
Odkąd przywieziono panią do szpitala, jest z panią narzeczony.
Codziennie przynosi pani kwiaty. - powiedziała pani o zielonych
oczach i spojrzała na szafkę przy łóżku.- Tym razem dziś
przyniósł pani róże herbaciane.
Osiemnastolatka
spojrzała na stolik. Rzeczywiście były tam herbaciane róże.
Zastanawiała się, kto mógł jej przynieść te kwiaty.
-
Czy może pani zawołać tych znajomych?- zapytała podnosząc się
na poduszce.
-
Oczywiście. - powiedziała i pomogła jej się podnieść. Potem
wyszła. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i weszło
kilka osób.
-
Cześć. - powiedział Bill, za nim wszedł jego bliźniak Tom, oraz
przyjaciele Andrea i Kasper, na samym końcu weszła pani Simone. To
ona jako pierwsza się odezwała i podeszła do niej.
-
Oh, słońce jak się cieszę, że już się obudziłaś. Kiedy cię
znalazłam byłaś w tak złym stanie. Policja była kilka razy...
-
Mamo!- upomniał ją szybko Bill.
-
Przepraszam. - powiedziała.
-
Jaka policja? - zaciekawiła się czerwonowłosa.
-
No bo... - zaczął speszony Bill. - Bo ty wpadłaś pod samochód,
co nie? No i to ja prowadziłem, ludzie, którzy byli świadkami
zadzwonili po policję. Opisali ciebie i teraz chcą znać twoją
wersję wydarzeń. - powiedział ze spuszczoną głową.
Teraz
jak na zawołanie, ktoś zapukał do drzwi sali. Weszło dwóch
policjantów.
-
Dzień dobry. - powiedział ten, który wszedł pierwszy. Był to
mężczyzna w średnim wieku. Zanim wszedł jeszcze jeden policjant.
Był o wiele młodszy od tego pierwszego.
-
Dzień dobry. - powiedzieli wszyscy chórem.
-
Nie chciałbym przeszkadzać, ale czy mogli byśmy porozmawiać z
pacjentką?- zapytał aspirant. Wszyscy goście skierowali się w
stronę wyjścia. Po chwili sala jednoosobowa była pusta.
-
Jestem starszym aspirantem Marco Blacep, a to jest...
-
Młodszy aspirant Kamil Jocob. - powiedział młodszy mężczyzna,
przerywając.
-
Tak, właśnie. Jeżeli się pani domyśla, przybyliśmy tu w sprawie
wypadku, w którym pani ucierpiała. Zgadza się?
-
Tak- powiedziała odwracając głowę w przeciwnym kierunku.
Wiedziała, że właśnie nadszedł czas wyznania całej prawdy.
Aspiranci zadadzą jej pytanie jak się nazywa i dowiedzą się, że
to jej poszukiwali od ponad siedmiu miesięcy.
-
W takim razie, czy mogę spisać pani zeznania?- zapytał młodszy
aspirant.
-
Tak.
-
Pani godność?- zapytał policjant. Via westchnęła głośno.
-
Olivia Fontin. - powiedziała, a funkcjonariusz zanotował.
-
Fontin? - zapytał starszy mężczyzna.
-
Tak, Fontin. - odpowiedziała.
-
Ja znam to nazwisko...- powiedział zamyślony starszy mężczyzna.
-
Nasz oddział poszukuję kogoś o takim nazwisku. Jeżeli się nie
mylę to od …
-
Od ponad siedmiu miesięcy?- wtrąciła się pacjentka.
-
Tak jakoś tak. A skąd pani to wie?
-
Bo to ja. - powiedziała poważnym tonem i odwróciła się twarzą w
stronę funkcjonariuszy.
-
Jak to pani? To ja niezwłocznie muszę zadzwonić do pani rodziny.
Pewnie się martwią.
-
Ale nie ma takiej potrzeby. Mam już ukończone osiemnaście lat.
Chwilę
siedzieli jeszcze u niej. Po piętnastu minutach wyszli. A dziewczyna
odetchnęła z ulgą. Sprawdzili wszystko to co powiedziała im
nastolatka i okazało się być to prawdą.
Po
tym wszystkim Olivia kazała zaprosić do siebie tylko Billa.
-
Jestem. - powiedział wchodzący chłopak. - Coś się stało? Tak
długo cię męczyli. - powiedział zmartwionym głosem.
-
Musiałam im wszystko opowiedzieć.
-
Jak to?- zdziwił się czarnowłosy chłopak.
-
Skojarzyli nazwisko. - wytłumaczyła.
-
Jakie nazwisko?- zapytał siadając na skraju łóżka.
-
Moje nazwisko. Skojarzyli mnie, po nazwisku.
-
Ale teraz jest już dobrze?- zapytał z nadzieją wokalista.
-
Tak. - powiedziała i odwróciła się głową do okna.
-
To dobrze.- powiedział z uśmiechem Bill.
Przeszkodziła
im wchodząca właśnie młoda pielęgniarka. Popatrzyła przez
chwilę na siedzącego na łóżku chłopaka i powiedziała, że na
łóżku się nie siedzi. Po czym odezwała się jeszcze raz, mówiąc,
że pacjentka musi już odpocząć. Chłopak kiedy odchodził jeszcze
usłyszał słowa dziewczyny.
-
Bill, dziękuje ci za kwiaty.
Pielęgniarka
posprawdzała wszystkie aparatury i kazała jej odpoczywać. Po kilku
minutach przyszedł lekarz. Również posprawdzał aparatury. Zapisał
coś jeszcze w karcie pacjentki.
-
Panie doktorze?- zapytała cicho dziewczyna.
-
Słucham, panienko?- to powiedziawszy odłożył kartę i zwrócił
wzrok na leżącą dziewczynę.
-
Kiedy będę mogła wyjść?
-
Nie tak prędko. - powiedział starszy mężczyzna.
-
To jak długo to potrwa?
-
Rozumiem, że rodzina czeka, narzeczony się martwi, ale tak szybko
pani stąd nie wypuszczę. - powiedział z wielkim uśmiechem. -
Jeszcze musi wytrzymać pani kilka dni. A teraz proszę odpoczywać.
- to powiedziawszy wyszedł na korytarz.
Osiemnastolatka
westchnęła głośno. Nie wiedziała czy da radę wytrzymać w tym
okropnym miejscu jeszcze kilka dni. Postanowiła jak najszybciej się
stąd ulotnić. Choć jakiś wewnętrzny głos w jej głowie mówił
jej, że ucieczka ze szpitala nie jest dobrym rozwiązaniem.
W
takim bądź razie dziewczyna została w szpitalu kolejne dwa dni.
Trzeciego dnia odkąd odzyskała przytomność, wypisała się na
własne żądanie. Ubrawszy się w przyniesione rzeczy od Andrei
wyszła ze szpitala. Czerwonowłosa skierowała się w przeciwnym
kierunku, co jej odwiedzający znajomi. Niestety nie zdołała daleko
odejść, ponieważ miała nogę w gipsie i Bill zdołał ją w porę
złapać. Zaprowadził ją do samochodu Toma. Wsiadł z nią na tylne
siedzenia. Czarnowłosy chłopak siedział po jej lewej stronie, zaś
po prawej siedziała Andrea. Z przodu siedział Kaspar. W takim
składzie ruszyli w stronę domu. Olivia próbowała się dowiedzieć
gdzie chcą ją wywieść, ale niestety się nie dowiedziała.
Auto
zatrzymało się dopiero przed domem bliźniaków. Dziewczyna
posłusznie wysiadła i poszła za całą grupą w stronę domu.
Wszyscy weszli i od razu skierowali się do salonu. Nastolatka wolnym
krokiem również weszła do pomieszczenia. Zauważyła, że jej
ulubiony fotel jest wolny więc pewniejszym krokiem skierowała się
do niego. Kiedy już miała usiąść coś cicho zaskomlało.
Odwróciła się i zobaczyła leżącego Mikiego. Jednym ruchem
wzięła go na ręce i przytuliła do siebie. Szczeniak od razu ją
rozpoznał i zaczął wesoło szczekać i merdać ogonkiem. Via
zaśmiała się cicho pod nosem i usiadła na fotelu. Psa usadowiła
sobie na kolanach. Od razu znalazł dla siebie wgłębienie między
jej nogami i się położył. Najwidoczniej nie miał zamiaru
zmieniać miejsca.
Z
kuchni było słychać jakieś hałasy i po chwilę wyłonił się
Gustav w różowym fartuszku. Uśmiechnął się do wszystkich, a po
chwili zwrócił uwagę na siedzącą dziewczynę. Natychmiastowo
zdjął z siebie odzienie, które wcisnęła mu pani Simone. Podszedł
do dziewczyny.
-
Cześć! Jak się czujesz? - zapytał i uśmiechnął się ukazując
jej swoje równe zęby.
-
Hej, G...Eee... Hej, a dobrze. - powiedziała i próbowała sobie
przypomnieć imię chłopaka.
-
Gustav. Jestem Gustav. - powiedział z kolejnym uśmiechem i z
powrotem skierował się do kuchni.
-
Powiem reszcie, że już jesteście.
Chłopak
w okularach wyszedł i kilka minut później wrócił zresztą
załogi, czyli właścicielem śpiącego jej na kolanach psa i mama
bliźniaków. Pierwsza do niej podeszła pani Simone. Blond włosa
kobieta wyściskała ją i ucałowała, mówiąc, że się cieszy iż
jest zdrowa i nic poważniejszego jej się nie stało. Po czym
zniknęła w kuchni z Gustavem.
-
Widzę, że znalazłaś już sobie pocieszenie?- zapytał siadając
na oparciu fotela na którym siedziała.
-
To on znalazł mnie. - powiedziawszy to automatycznie uśmiechnęła
się.
-
Usiadłaś na moim miejscu. - powiedział i oparł nie o zagłówek
fotela.
-
To mam zejść?- zapytała i lekko się odsunęła, a ręka chłopaka
zsunęła się z oparcia, a co za tym idzie zsunął się i on,
wpadając za nią.
-
Nie za wygodnie? - zapytała dziewczyna z coraz to bardziej inną
miną z bólu.
-
Wygodnie. - powiedział chłopak ze śmiechem w głosie.
-
Hagen!- krzyknęli wszyscy zebrani naraz.
-
To ją boli. - powiedział nie kto inny jak Bill. Basista natychmiast
poderwał się na równe nogi i ukucnął obok niej.
-
Boże przepraszam!- powiedział, głosem takim, że słychać było
iż jest mu bardzo przykro z tego powodu. Olivia wzięła kilka
głębszych wdechów i uspokoiła swój oddech. - Naprawdę nie
chciałem.
-
Dobra... nic się nie... stało.- odpowiedziała z przerwami na
oddechy. Teraz oparła się delikatnie i przymknęła oczy. Lecz za
chwilę je otworzyła ponownie i spojrzała na swoje kolana. Miki
wpatrywał się w swojego pana i zaczął przeraźliwie szczekać.
Nastolatka znów się nachyliła i tym razem uspokoiła psa.
-
Miki, nic się nie stało. - powiedziała i wzięła szczeniaka na
ręce.
-
Dobrze dzieci, obiad już gotowy. Zapraszam po odbiór talerzy. -
zawołała pani Simone. Wszyscy zaczęli się zbierać w stronę
kuchni. Wszyscy prócz Olivii. Nie była głodna, a i również nie
miała zamiaru się pchać z kulami do i tak małej kuchni. Więc i
tak oto zajęła się małym Mikim. Cały czas go głaskała i
obdarowywała innymi pieszczotami. Na co ten z chęcią przystał.
Wszyscy
jak weszli do kuchni, tak również równo z niej wyszli. Każdy z
pełnym talerzem pysznego jedzenia, które pachniało niesamowicie.
Na samym końcu przyszła pani Simone z dwoma talerzami. Jeden podała
nastolatce wraz ze sztućcami.
-
Proszę drogie dziecko. Musisz być strasznie głodna. To szpitalne
jedzenie pewnie jest okropne. - powiedziała zatroskanym głosem
kobieta.
Czerwonowłosa
tylko westchnęła głośno i wzięła od kobiety talerz. Odstawiła
go na oparcie po prawej stronie i odwinęła podane jej sztućce.
Jako, że prawą rękę miała usztywnioną nie mogła nią jeść.
Musiała sobie poradzić jakoś lewą ręką. Niezdarnie zaczęła
nabijać jedzenie na widelec. Zjadła kilka rzeczy z talerza i zdała
sobie sprawę, że jest jednak bardzo głodna. Kiedy chciała
rozszczepić kawałek mięsa, całe jedzenie znajdujące się na
talerzu zsunęło się na podłogę.
Nastolatka
wydała z siebie dźwięk przerażenia. Bill, który siedział obok
niej spojrzał na nią, a potem na swoje buty. Uśmiechnął się i
odstawił talerz. Jego mama również zrobiła tak samo. Szybkim
krokiem weszła do kuchni i po chwili wróciła z małą miotełką.
Wokalista zaś wrócił już bez butów, ale za to z koszem na
śmieci. Dziewczyna patrzyła jak rodzicielka bliźniaków sprząta.
-
Przepraszam, jestem niezdarą. - powiedziała dziewczyna, a żołądek
jej się odezwał. Zacisnęła oczy, a w myślach pluła sobie w
brodę.
-
Bill zostaw to. - powiedziała Simone cicho do Billa. - Przynieś
nową porcję.
Chłopak
zostawił mamę i ruszył cicho do kuchni. Po chwili wrócił z nowym
obiadem dla nastolatki. Podał go jej, a ona wzięła talerz
trzęsącymi się rękoma. Długo go nie potrzymała bo natychmiast
Georg zabrał jej go z rąk.
-
Zjesz przy stole tym razem. - powiedział i uśmiechnął się.
-
A mi się tu tak wygodnie siedzi. - odpowiedziała, ale grzecznie
zaczęła się podnosić. Wzięła swoje kulę i poszła z basistą
do kuchni. Miki poszedł za nastolatką.
Gdy
para znajomych weszła do kuchni dziewczyna od razu zabrała się do
jedzenia. Tym razem nic jej z talerza nie uciekało. Za to długo
włosy chłopak usiadł naprzeciwko czerwonowłosej nastolatki i
wpatrując się w jedzącą dziewczynę zamyślił się. Po krótkiej
ciszy Olivia nie wytrzymała i odezwała się.
-
Czemu ni się tak przyglądasz?- zapytała.
-
Słucham? Mówiłaś coś?- powiedział po chwili.
-
Pytałam dlaczego mi się przyglądasz?
-
Przepraszam, po prostu zawiesiłem wzrok.
-
Aha.
-
A czy mogę o coś zapytać?- spytał trochę mieszany.
-
Oczywiście. - powiedziała z pełnymi ustami.
-
Czy to prawda, że... - zrobił pauzę i popatrzył za okno. - Że ty
jesteś...
-
Bezdomna?- dokończyła za niego.
-
No... Tak.
-
Nie.- odpowiedziała spokojnie.
-
Jak to?- zdziwił się – Przecież Bill mi powiedział w sumie
niechcący...
-
Nie tłumacz się. Ja po prostu uważam, że mój dom jest tam gdzie
ja jestem. - powiedziała z uśmiechem.
-
Okey, rozumiem. - powiedział ze śmiechem.
Chwilę
jeszcze rozmawiali i dziewczyna skończyła obiad. Basista zabrał od
niej talerz, a pies wdrapał się po jej nodze i usiadł na kolanach.
Wtulił się w nią i po chwili było słychać ciche pochrapywanie.
JAKIŚ
CZAS PÓŹNIEJ
-
Jak to zwiała?- zapytał wkurzony wokalista do trzymanego w dłoni
aparatu.
-
Powiedziała, że chce do toalety. A ja raczej z nią nie wejdę do
damskiej.- powiedział również wkurzony basista.
-
Czy ona naoglądała się cholernego Zmierzchu?- zapytał
retorycznie.
-
A czemu Zmierzchu, akurat?
-
Bo tam główna bohaterka również tak zrobiła...- odpowiedział
wokalista.
-
A skąd wiesz? Oglądałeś?- zapytał ze śmiechem w głosie Georg.
-
Musiałem Ivet nalegała.- odpowiedział. - Szukaj jej jak znajdziesz
to daj znać, abym się nie martwił.
Kiedy
basista jej szukał, ona akurat wsiadała spokojnie do autobusu.
Wiedziała, że źle zrobiła, ale musiała tak postąpić. Nie mogła
już dłużej siedzieć im na głowie. Minęła dwa przystanki i
wysiadła. Była ładna pogoda mimo, że wielkimi krokami zbliżała
się jesień. Ubrana była w cieplejszy męski sweter, który wzięła
od Georga. Zdjęła go i schowała do plecaka. Rozejrzała się i
dosłownie nie wiedziała gdzie jest. Nie znała tej części miasta.
Było to chyba przedmieście. Wzruszyła tylko ramionami i poszła
przed siebie. Ona zawsze się odnajdzie. Z wielkim uśmiechem na
twarzy szła przed siebie. Miała plany na przyszłość. Chciała
się poprawić i już nie kraść. Musiała znaleźć jakieś małe
mieszkanie i planować co dalej. Nie wiedząc kiedy zapadł zmierzch
i Via nie zdążyła znaleźć dla siebie noclegu. Zdała sobie
sprawę, że ten dzień minął szybciej niż by tego chciała.
Olivia
chciała zawrócić, ale nie wiedziała gdzie jest, anie jak tu
trafiła. Nie było, żadnych lamp. Beż oświetlenia wydawało jej
się tu tak bardziej ciemno. Przystanęła by się rozejrzeć. Ale
zamiast się skupić na tym gdzie jest usłyszała jakieś ciche
śmiechy. Zbliżały się coraz szybciej. Dochodziły zza jej pleców.
Odwróciła się i ujrzała trzech mężczyzn. Przyjrzawszy się im
stwierdziła, że są oni pijani. Nastolatka tylko westchnęła. W
tym samym momencie środkowy mężczyzna akurat ją zauważył.
Zatrzymał towarzyszy i pokazał na nią głową. Po chwili dało się
słychać głupi śmiech. Ruszyli w jej stronę szybkim krokiem.
Dziewczyna znów tylko westchnęła i pokiwała głową. Jeszcze
szybciej się rozejrzała i zauważyła, że ma tylko jedno wyjście.
Ruszyła spokojnym krokiem w lewo. Jedyną uliczkę, która była
wolna. Mężczyźni ruszyli za nią.
-
Nie uciekaj cukiereczku!- zawołał jeden z nich.
Uliczka
była za mała i trzech pijanych bardzo szybko znaleźli się przy
niej. Zastawili jej drogę.
-
No to co maleńka, zabawimy się?- zapytał ten sam co wcześniej.
Via nic się nie odzywała. Nawet się nie bała. W pewnym momencie
zaśmiała się głośno.
-
Zaboli. - powiedziała i środkowego mężczyznę z całej siły
kopnęła w najczulsze miejsce. Faceta po prawej stronie uderzyła z
lewej ręki, a trzeci zamachnął się i próbował ją uderzyć,
lecz dziewczyna uchyliła się i jego ręka wylądowała na ścianie.
Osiemnastolatka wyminęła ich i zaczęła biec w stronę wyjścia z
uliczki.
Chociaż tyle dobrze, że laska potrafi się obronić :D Ale ona tak ciągle ucieka i ciągle pakuje się w jakieś tarapaty. Usiadłaby choć raz na dupie o. Najlepiej wychodzi na tym, gdy jest u Kaulitzów ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
no no :D Jest coraz ciekawiej <3 I dziękuję za dedykację ^*^ Czuję się wyróżniona :D Właśnie ... Czy ona zawsze musi uciekać ? xD Będzie najlepiej jak bliźniaki ją zwiążą i zamkną w szafie ! XD Moze nie ucieknie :33 I ten wątek w szpitalu :) Bardzo fajnie napisany, pomysłowy :D Tak bardzo nie mogę się doczekać tej książki no i oczywiście następnego rozdziału ^*^ Pozdrawiam! /M
OdpowiedzUsuńmoje ulubione opowiadanie :D czekam na następny odcinek :3
OdpowiedzUsuńSuper, mega, niesamowite itp.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i w końcu jest rozdział <3
Teraz zostało czekać na next'a :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
Kochająca Żelki :**
Bill jako narzeczony? Na to bym nie wpadła! Od kiedy on tak swoim małym mózgiem potrafi pracować? :D Nie no, żartuję :P
OdpowiedzUsuńWiesz co mnie wkurza? Że Via ciągle ucieka! Naprawdę mnie to wkurza. Co ona ma w głowie?!
Przynajmniej umie sie bronić...chociaż mam nadzieję, że nie będzie musiala więcej tego robić.
Pozdrawiam
Ellie O'D :***************8
Biedny Bill ja bym nie przecierpiała gdyby osoba, która mnie zna kazał mi oglądać Zmierzch. No tak Hagen taki na luzie, trochę zamyślony, ale przynajmniej jest sobą. Uciekła...dlaczego? I dokąd? Plus za to, że potrafi się sama bronić.
OdpowiedzUsuńUciekła. Znowu?! Ja już nie miałabym siły jej gonić. :P Ona najwidoczniej nie potrzebuje pomocy - umie się sama obronić - a oni jej tylko przeszkadzają. Zostawiłabym ją na lodzie i czekała aż do mnie wróci. :P Chociaż Bill to pewnie nie wytrzyma, w końcu jest jej narzeczonym. A ona nic na ten temat nie myślała, hm. ^^ Idę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńJpr, kiedys zwariuję z tą dziewczyną. uciekanie to chyba jej hobby xd
OdpowiedzUsuńrozwala mnie fakt, ze Bill podaje sie wszedzie za narzeczonego Oli, a jescze ze soba nie porozmawiali xd
dobrze, ze dziewczyna sie obroniła, kamien z serca
KBill